niedziela, 23 kwietnia 2023

Jak Antoś został piekarzem (mini opowiadanie)


Do piekarni pana Jana wszedł mały wesoły chłopiec.
Skąd wiem, że był wesoły?... 
bo jego oczy się śmiały już od progu.
Wchodząc, zawołał:
- Dzień dobry, jestem Antoś. Czy ma pan bułeczki śmieszki?...
- Bułeczki śmieszki? - spytał zaskoczony pan Jan.
- Nie, takich bułeczek nie mam, bo ja piekę zwykłe bułeczki.
- Szkoda - odpowiedział zasmucony Antoś... 
- Antosiu, a czy w innych piekarniach widziałeś śmieszne bułeczki?
- Nie, ale chciałbym, żeby bułeczki się do mnie uśmiechały - odrzekł chłopiec.
- Skoro tak, to przyjdź do mnie jutro, Antosiu, i jeśli mi pomożesz,
to razem upieczemy bułeczkę śmieszkę.
- Dobrze, proszę pana, przyjdę jutro. A bedę mógł zrobić jej buzię? - zawołał nagle.
- Oczywiście, Antosiu, sam ją uformujesz. Uspokojony chłopczyk pożegnał się
i wybiegł z piekarni na ulicę.
Nazajutrz, tuż przed śniadaniem wszedł do piekarni i spytał: - Pieczemy?
- Tak, Antosiu, ciasto już gotowe, więc możemy zaczynać...
Antoś chwycił kawałek ciasta, zrobił z niego kulkę,
a potem paluszkiem narysował na nim dwa kółeczka i jedno półkole.
Przyglądał się temu czeladnik Błażej, który stał obok wielkiej dzieży.
- Co to będzie? - spytał Antka.
- Buzia bułeczki śmieszki, nie widzisz? - zawołał zdziwiony chłopiec.
Tymczasem mistrz Jan, po cichutku, polecił Błażejowi,
by resztę ciasta tak samo uformował jak Antoś.
Kiedy bułeczki były już uformowane, mistrz Jan włożył je wszystkie do pieca...
- O, jak ich dużo, i jak się do mnie śmieją! - zawołał Antoś,
kiedy Błażej wyjął upieczone pieczywo.
- Podobają Ci się, Antosiu? - Tak, bardzo! 
Na to Pan Jan, wręczając chłopcu koszyk z kilkoma bułeczkami, spytał znienacka:
- To może je nazwiemy twoim imieniem, Antosiu? 
- Ojej! Naprawdę? - ucieszył się malec. - To jak się teraz będą nazywały?
- antonetki - odrzekł piekarz. - Co ty na to?
- Bardzo ładnie, zgadzam się, proszę pana.
- Antosiu, od dziś te bułeczki będą się uśmiechać nie tylko do ciebie,
ale i do innych dzieci, a ty stałeś się dzisiaj małym piekarzem.
Zadowolony i szczęśliwy chłopiec, niemal każdego dnia chodził do piekarni pana Jana
po bułeczki śmieszki zwane antonetkami.
Ba, nawet wtedy, kiedy dorósł...
żeby uśmiechały się i do niego, i... do jego synka.


KONIEC

Gliwice 14.06.2013 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz